Dzień dziewiąty – Garmisch Partenkirchen i Partnachklamm

11 lipca

Dziś wybieramy się na długo wyczekiwane zwiedzanie skoczni olimpijskiej oraz do okolic Garmisch i samego miasteczka.

Dzięki niemieckiej wycieczce dostajemy się tam, gdzie zwykły śmiertelnik nie ma na co dzień dostępu ;). Robimy bardzo wiele zdjęć, aż padają baterie. Korzystając z okazji, schodzimy malowniczym wąwozem Partnachklamm. Droga częściowo prowadzi przez tunel wydrążony w skale. Zewsząd cieknie woda. Dobrze że zabraliśmy kurtki, bo jest dość chłodno. Szum wody praktycznie uniemożliwia rozmowę, jest tak głośno, jak piszą we wszystkich przewodnikach. Potem schodzimy nad rzekę na małą przerwę. Szymon wciela się tam w budowniczego kamiennych przejść i regularnie odmraża stopy w rzece. Potem zahaczamy o górkę Eckbauer, z której zjeżdżamy kolejką.

Po opuszczeniu szlaku turystycznego Szymon pragnie znaleźć do jedzenia bułkę ze sznyclem, którą poprzedniego dnia zobaczył w budce pod zamkiem. Ale najpierw chce się przejechać po torze saneczkowym ? raz z tatą, a raz z mamą.

Następnie podjeżdżamy do miasteczka i wydaje się, że rozpocznie się leniwie popołudnie. Nic z tych rzeczy? Włóczymy się w skwarze po mieście, bezskutecznie szukając sznycla ;), zahaczając o sklep z pamiątkami, w którym sprzedawała Polka. Kupujemy bożonarodzeniową pozytywkę oraz wymarzonego przez syna drewnianego żołnierza, przypominającego lalkę dziadka do orzechów. Rozmawiamy też ze sprzedawczynią o tym, co warto zobaczyć w okolicy. Po jej namowach wspinamy się na górę, gdzie jest punkt widokowy, by pooglądać panoramę miasta i góry. Potem synek robi nam prywatną drogę krzyżową ? przeciągnął nas po 12 stacjach w górę aż do kaplicy. Stamtąd wypatruje plac zabaw z wielką zjeżdżalnią, więc to nie koniec atrakcji.

Wieczorem modyfikujemy  nieco dalsze plany urlopowe. Postanawiamy zostać kolejny dzień w Alpach.


Następny dzień

Loading