7 lipca
Pospać się długo nie dało, znowu upał. Sprawdzamy szybko webcama i już po chwili wiemy, że dla ochłody jedziemy na bawarski lodowiec. Jeszcze tylko karmienie kaczek i już można odjeżdżać. 40km i 50minutach później auto zostawiamy pod wyciągiem i jedziemy w górę (10min jazdy i jakieś 40minut czekania w kolejce). Na szczycie jest zaledwie 18C i wiatr, dobrze że mamy nasze kurtki 🙂 Po zwiedzeniu szczytu jedziemy prawie 400m niżej na lodowiec. Największą atrakcją jest stok dla sanek + sanki gratis. Ze względów oczywistych długo tam zabawiamy. W międzyczasie jemy coś w restauracji. O 15.30 odjeżdżamy podgórskim metrem 1600m niżej (czas jazdy prawie 50minut!). Na parkingu znów 37C, do auta nie daje się wejść. A jeszcze musimy na kemping wrócić. Zahaczamy o Lidla, ale do naszego polskiego się nie umywa.
Na kempingu idziemy pływać w jeziorze, by potem jeść obiad nad jeziorem z synem pływającym na uwięzi 😀 . Taka z niego kaka 😛
Wieczorem zgodnie z zapowiedziami pojawia się górska burza i praktycznie pozbawia ludzi namiotów na kempingu 😀 (przypomniały nam się burze w Lugano w 2008). Ale tym razem my w przyczepie mieszkamy 😉