Dzień dziesiąty – Villacher Alpenstrasse

15 lipca 2017

Z rana wita nas oberwanie chmury. Wybieramy się więc na zakupy (zakup grilla).
Ponieważ po powrocie ze sklepu nadal jest chłodno, wybieramy alpejską traskę widokową położoną niedaleko naszej miejscowości – Villacher Alpenstarsse. Tym razem nie pokonujemy jej kolejką, tylko autem. Wjazd dzięki karcie mamy darmowy. Następnie 16 kilometrów podjazdu z 500m na 1750m. Na początku zwiedzamy skocznię, na której w 2001r. wygrał Małysz. Im wyżej, tym widoki ciekawsze. Szymcio przez całą drogę lata z lornetką i obserwuje z punktów widokowych miasto, odległe góry, ptaki itp. Na jednym parkingu oglądamy ogród botaniczny z 800 gatunkami alpejskich roślin – ten krótki przerywnik to niby ukłon w stronę Mamutkowych zainteresowań. Spotkamy tam przedziwnego owada – ni to motyla, ni ptaka. Okazuje się, że to żyjątko to fruczak gołąbek, taka ćma łudząco podobna do kolibra, podobnie jak on spijająca nektar.
Najbardziej zadowolona z postoju w tym miejscu jest oczywiście mama, reszta wycieczki dość szybko się nudzi. Wizyta w ogrodzie zajmuje nam tyle czasu, że syn zaczyna marudzić. Gnamy na inne staje w poszukiwaniu fajnych placów zabaw. Ale im wyżej, tym jest chłodniej i wietrzniej. Szymcio bardzo żałuje, że nie zabezpieczył się w długie spodnie.
Na końcu czeka nas niemiła niespodzianka – wiatr. Widoki super, dla chętnych możliwa wycieczka na sam szczyt góry(prawie 2200m), gdzie znajduje się widziana z naszego kempingu iglica. Na polanie podziwiamy też koniki i osiołki. Plac zabaw również w porządku – Szymciowi podobają się zwłaszcza świstakowe norki.
Tak nas przewiało, że marzymy już tylko o ciepłym posiłku. Niemal na sygnale gnamy do najbliższego Mac Donaldsa.
Wieczorem odbył się test grilla.


 

Następny dzień

Loading