Nocleg: Hotel Ibis Alexanderplatz
Wstać się rano nie udaje, tzn ok. 9.00 wstajemy. Ale i tak nieźle idzie, bo już ok. 10.00 jesteśmy w drodze. Dziś od rana pada, więc z nas zmokłe kury. Na berlińskiej Wyspie Muzeów dość szybko odnajdujemy to, co nas interesuje. Nasz bilet okazuje się ważny, mimo innej godziny niż na nim wydrukowano.
Muzeum Egipskie ogromne, ale niestety w przebudowie – całe piętro od prehistorii do cywilizacji egipskiej jest zamknięte. Ekspozycja dość ciekawa. Posąg Nefretete pilnowany bardziej niż potrzeba – jest nawet zakaz robienia zdjęć, ale wystarczy stanąć 15 m dalej, by ją sfotografować. Niech im będzie? Mumie i sarkofagi syn ogląda z ciekawością. Dziwią go zwłaszcza te zwierzęce.
Następnie kierujemy się do Muzeum Pergamońskiego, gdzie wita nas kolejka na godzinę stania, mimo biletu w ręku. Pan wpuszczający nie daje się przekonać, że powinniśmy wejść wcześniej. Stoimy i stoimy i jeszcze nie raz obserwujemy, jak pan zaprasza innych na koniec. Też myśleli, że wejdą, skoro mają bilet ;). Podczas naszego stania długość kolejki rośnie dwukrotnie. Dla ciekawskich ? do tego muzeum wpuszczają co 20 minut około 60 osób jednocześnie. Reszta czeka ;).
Muzeum, mimo że z zewnątrz niewyględne, robi wrażenie. Niby zwykły budynek, ale te sale w środku… To trzeba zobaczyć samemu. Chyba byliśmy tam dłużej niż w Muzeum Egipskim. Gdyby chciał je porządniej zwiedzić, to kilka godzin trzeba na to poświęcić. Wpadając do niego, mieliśmy dodatkową motywację. Od kwietnia 2014 ma być przez kilka dobrych lat zamknięte…
Po 14.00 opuszczamy wyspę z synem na barana. Idziemy jeść na Alexa. Przy okazji obok wieży odkrywamy specyficzny ?plac zabaw? – trampoliny w dziurach w chodniku. Fajny pomysł. Spędzamy tam godzinę, jedząc przy okazji obiad. Próbuję lokalnego specjału „currywurst”. Ujdzie :).
Wyskakany i gorący syn daje się zaciągnąć na pizzę, a potem do domu. Tu następuje mała sprzeczka ideologiczno- wychowawcza, zakończona godzinną obsuwą dalszego planu 😛 . Około 18.00 wychodzimy na plac zabaw w parku nieopodal (podobno najstarszy w Berlinie). Placów zabaw tam kilka, a i innych zabytków byłoby do zobaczenia sporo, ale ciemność nas ogranicza. Wracając, trafiamy do włoskiej knajpy, gdzie wydajemy 30EU na bardzo dobre jedzenie.
Jeszcze tylko powrót do hotelu (z zakupami po drodze) i już można się pakować, by jutro z rana wyjechać.