W poszukiwaniu śniegu

Wydawałoby się, że początek lutego w górach powinien być śnieżny. Niestety w tym roku jest inaczej … Po obfitym śniadaniu wrzucamy narty (biegowe) do auta i jedziemy szukać śniegu. Zima i góry zobowiązują 😉 . Trasa biegowa w Szczyrku zielona, śnieg jest tylko na skoczni i oglądamy dzięki temu kawałek treningu skoczków. Na przełęczy Salmopolskiej jest troszkę śniegu, ale nie na tyle, by dało się po tym biegać :/ W Wiśle trasa narciarska ma trochę śniegu i nawet widzimy zdesperowanego narciarza biegowego, tyle że wszystko płynie, a biega się po trasie szerokości max 80cm (trochę wąsko) i miejscami po trawie. Na Przełęczy Kubalonce wydaje się, że jest śnieg, nawet coś pada. Niestety okazuje się, że śniegu jest mniej niż 2cm, a pod nim tafla lodu. Z braku gipsu i szwów w aucie odpuszczamy sobie tę trasę. I tak 100km pogoń za śniegiem kończy się porażką :/ W Bielsku postanawiamy podjechać pod Szyndzielnię i zobaczyć polecany stok do nauki jazdy na Dębowcu. Tu też śniegu tyle co kot napłakał, ale nie ma prawie wcale ludzi. Wypożyczamy Szymonowi buty i narty – kije i kask mamy własne. Na stoku szybko się okazuje, że nie są to jednak narty biegowe. Wyciąg zaczepowy to też wyzwanie dla nas. Po pierwszym zjedzie Szymon ma dość :/ Daje się jednak namówić na kolejny zjazd z rodzicem. Pada na tatę i tak po chwili pojawia się na stoku kolejny żółtodziób 😉 . Razem zdobywamy wyciąg i stok. Po chwili wysyłamy mamę po karnet 10-zjazdowy (wyciągowy). Stok opuszczamy po prawie 2h. Dopiero po zdjęciu skorup (butów) okazuje się, że nie możemy chodzić…

Jeszcze tylko pyszny obiad w chińskiej restauracji w domu handlowym Klimczok i można wracać do hotelu na wypoczywanie…

PS

Dopiero po obejrzeniu filmów z kamery odkrywamy, czemu synek tak dobrze skręca na stoku – krawędziuje jak zawodowiec 😀 .

Wieczorem tata z synkiem prowadzą intensywną naukę gry w szachy.