Kaowiec od rana nie dał spać i dzięki temu już po ósmej byliśmy na ostatnim śniadaniu. Hotel opuściliśmy o 8:30 przy słonecznej pogodzie i -16C. Sporo było takich jak my, przez co na autostradzie byliśmy dopiero po ponad godzinie. Kolejna spodziewana niespodzianka to korek do bramek na końcu autostrady w IT. Finalnie Włochy opuszczamy chwilę przed 11.00, na szczęście przejazd przez AT idzie sprawnie (po części przez uiszczenie przez internet opłaty za Przełęcz Brenera) i po niecałej godzinie jesteśmy w Niemczech. Tu niestety utykamy w korku w Ga-Pa (+30min). Do Monachium jedzie się już sprawnie, samo miasto omijamy obwodnicą. Ok 14.00 w Ingolstadt robimy sobie przerwę na jedzenie. Miało być KFC, ale okazało się, że ma zupełnie inne menu niż w PL i trzeba wszystko zamawiać przy kasie, idziemy zatem do „maka” gdzie zamawiamy wszystko w kiosku (Max Burgers to to nie jest niestety). Pomijając spory ruch na drodze, olbrzymie korki w stronę Ga-Pa czy Monachium, to reszta wizyty w Niemczech mija bez problemu.
O 19:00 witamy Polskę w Zgorzelcu, chwilę po 20 mijamy Wrocław, tankujemy auto, jemy coś, piję redbulla i po godzinie ruszamy na ostatnie 350km naszego powrotu. W mediach straszą atakiem zimy, ale pierwszy śnieg na drodze spotykamy dopiero po zjechaniu z autostrady jakieś 5km przed domem.