Korzystając z kolejnego dnia słonecznej pogody, wybrałam się na dłuższą wycieczkę. Jutro może już nie być tak ładnie. Bezchmurne niebo i brak opadów utrzymują się od 7 stycznia, a w końcu kiedyś musi pośnieżyć.
Zobaczyłam miejsca znane z zeszłego roku, w dodatku wszystkie. Nie ma to jak w jeden dzień odwiedzić kilka miejscowości. Poruszałam się głównie Marcialongą. Zawitałam do Fondo w Canazei, potem przeszłam przez Fontanazzo, Campestrin, Mazzin (rok temu tu mieszkaliśmy), Pozza di Fassa, Soragę i Moenę.
Dziś zdziwiło mnie znaczne zredukowanie śladów biegowych. Było ich mniej w porównaniu z zeszłym rokiem, często występowały pojedynczo. Więcej odcinków drogi było do pokonania w cieniu niż w słońcu, na szczęście występowała w tym pewna zmienność. Śnieg i mróz też dopisywały. Ogółem ciąg dalszy zimy jak z obrazka.