Kronplatz

Wstaliśmy dziś wcześniej, bo czekała nas długa wycieczka autem. Najpierw zawieźliśmy naszą biegaczkę do Canazei, potem zdobyliśmy passo Pordoi (2239m) gdzie przywitała nas zaśnieżona drogi i wielka szczotka na kółkach, która usuwała śnieg z drogi. Po jakiś 90min jazdy dotarliśmy do Piccolino gdzie przesiedliśmy się do gondoli.

Na Kronplatz dotarliśmy o 12. Czasu nie mieliśmy za dużo bo o 16 trzeba było zacząć wracać na parking (kolejki do parkingu działały do 16:40). Na pierwszy ogień poszedł snowpark – olbrzymi, w pełni otwarty i z super widokami. Chwilę tu syn polatał i pojechaliśmy dalej. Najpierw grzecznie na niebieskich (27), potem czerwonych (16) i nagle okazało się że po godzinie mamy przejechane prawie 20km!! Co prawda potem spędziliśmy ponad 20min w gondoli z Perca, ale i tak był to świetny wynik. Zjechaliśmy czarną (4) potem wróciliśmy do niebieskich i czerwonych by dojechać do Gassl, gdzie wagoniki na dolnej stacji wyglądały jak pociąg metra. Po pizzy na szczycie pojechaliśmy jeszcze raz w stronę Gassl by przejachać slalom (przegrałem o 10sek z synem) I trochę „pofreeride’ować”. Na koniec miała być jeszcze sesja w snowparku ale niestety właśnie zamykali część do skoków. Pojechaliśmy zatem easy line. Chwilę przed 16 zaczęliśmy powrót. Szerokość czerwonej (12) to chyba ponad 300m, wiadomo w końcu się zawęziła do normalnej szerokości, ale takie stoki robią wrażenie.

W Furkelpass wybraliśmy powrót przez wjazd na na samą górę przez co droga do auta była bardzo czerwona (32,33,34), potem chwila odpoczynku (36) i byliśmy w gondoli która przewiozła nas nad miastem. Dalej czekała nas ostatnia podróż pod górę i ok 2km zjazd czarną (45) pod drzwi auta. Z niedowierzaniem odkryliśmy że mimo połowy dnia przejechaliśmy ponad 46km na nartach.

Po szybkich zakupach w markecie wsiedliśmy w auto którym trzeba było jeszcze przejechać 80km do domu. Tym razem wybraliśmy drogę przez inne przełęcze Valparola i Falzarego. W hotelu byliśmy po 18:30