San Pellegrino

Wstajemy nieśpiesznie, jemy śniadanie i ok. 9:30 opuszczamy hotel. W Linz tankujemy do pełna (pół zbiornika) i robimy zakupy w SPAR, przez co realnie zaczynamy podróż o 10:15.

Droga do Salzburga tłoczna, dużo remontują. Na granicy z Niemcami korek omijamy lokalnymi drogami. Przez Niemcy nie jedzie się lepiej, przejazd autostradą 93 (na Insbruck) odradzają obie nawigacje, jedziemy więc w miarę pustymi lokalnymi drogami, gdzie spotykamy jadących na protest rolników. Granica z Austrią na szczęście pusta. Do przełęczy toczymy się 100km/h, bo tyle wynosi limit na autostradzie. Zakupiona w PL elektroniczna opłata za przejazd przełęczą zadziałała – przynajmniej tu nie stoimy. O 15 docieramy do bramek na włoskiej autostradzie i znowu sobie stoimy. Na 12km przed zjazdem z autostrady stoimy w korku po wypadku… ostatnie 50km to powolna jazda lokalnymi drogami za turystami w wielkich SUVach, którzy nie potrafią jeździć górskimi drogami… Taka coroczna klasyka od nastu lat.

W Moenie jesteśmy o 16, robimy sobie krótkie zwiedzanie, aktywujemy skipass, kupujemy bilety na skibusa. Ostatnie 10km jazdy szybko schodzi i już chwilę przed 17 jesteśmy w hotelu.

Tak samo jak w Linz dostajemy pokój o numerze 229 (bardzo ciekawe), auto parkuje w garażu podziemnym i rozpoczynamy operację rozpakowanie. Widok z pokoju mamy fantastyczny, śniegu jest w bród, a pogodę zapowiadają super. Jutro zaczynamy 🙂

Ps

Łącznie dojazd zajął nam 14,5 godziny samej jazdy, przez ten czas przejechaliśmy 1350km, średnie spalanie wyniosło ok 6,5l ON na 100km