Dziś znowu była jajecznica na śniadanie (z 9 jaj). Najedzeni pojechaliśmy na górkę w okolicach Faakersee. Teren nie jest przesadnie duży, ale znajduje się tam sporo tras wspinaczkowych i tych z żelazną liną. Trasy są bardzo zróżnicowane, można chodzić między głazami czy wręcz przeciskac się między nimi, można pokonywać linowe mostki, można też zaliczyć przejścia z ekspozycja. Są jeszcze trasy zbliżone do tras wspinaczkowych (ale to nie dla nas). Upał straszny, a mimo to udało nam się tam spędzić ponad 3h na trasach A, A/B, B, B/C.
Na obiad jedziemy do Villach do ulubionej sparowej restauracji – dziś było na włosko (carbonara, boloniese i mozzarella). Wracając syn kupił sobie kolejne 0,5l włoskich lodów które potrafi zjeść na raz…
Pod wieczór na kemping dotarła burza z gradem wielkości ziaren fasoli, po jakiś 90min można było opuścić przyczepę i rozkoszować się temperatura niższa o jakieś 15C
Podczas spaceru odkryliśmy zamknięty kawałek kempingu – prawdopodobnie podczas nocnej burzy piorun rozerwał drzewo i będzie potrzebna jego wycinka.