Dziś pojechaliśmy nad jezioro Idro, niby 65km od kempingu, ale droga nie była łatwa, nie dość że trzeba było wjechać na 1000m npm, to trafił nam się na tej górskiej, wąskiej, krętej drodze zagubiony tir z Litwy. Trochę to trwało zanim udało nam się go bezpiecznie wyprzedzić, jakby tego było mało po kilkunastu kilometrach już w dolinie znowu jechaliśmy za ciężarówką, tym razem miejscową z piwem. Na szczęście kierowca tej ciężarówki widząc za sobą korek zwolnił i dał się wszystkim wyprzedzić. Już nad samym jeziorem udało nam się 3 raz tego dnia utknąć za kimś – duński kamper.
W samo południe wyruszyliśmy z miejscowości Vesta na ferate Sasse. Po 15 minutach byliśmy przy feracia miało być lekkie i przyjemne B/C, nikt tylko nie doczytał że czas przejścia tej feraty wraz z powrotem to 5h !! Sama ferata była inna niż te spotykane do tej pory. Było sporo zejść, przejścia po wodzie, ruch dwukierunkowy, jednym słowem działo się. Szymon miał okazję założyć stanowisko i opuścić mame 8m w dół. Trochę po 15 doszliśmy do miejsca z którego się wraca. Niestety tym razem trzeba było iść długo do góry, a „ścieżka przemytników” często była zabezpieczona linową poręczą bo szła przy przepaści… trochę po 16 dotarliśmy do auta. Na szczęście obok była plaża i knajpka z zimnym piciem.
O 18 wyruszyliśmy w drogę powrotną, w Idro zjedliśmy wielkie pasty (porcję za duże nawet dla nas) i pojechaliśmy drogą na Capovalle, tirów tam nie było, ale za to droga miejscami nie miała nawet 4m szerokości, posiadała drewniane balustrady i 10.000 zakrętów, po drodze dojechaliśmy jeszcze nad wielką tamę i zjechaliśmy nad Gardę. Na kempingu byliśmy chwilę po 21.
Jutro aktywnie odpoczywamy z dala od gór.