Plan był prosty: po śniadaniu ok 9:00 wyruszamy w drogę, po ok 2h robimy krótki postój nad kamiennym mostem i ok. 14:30 jesteśmy w meteorach, jemy obiad i zwiedzamy klasztory…
Wszystko dobrze szło do kamiennego mostu, na nim złapała nas burza, a autokar nie pojawił się o określonej godzinie odebrać nas z postoju. Po chwili okazało się, że się popsuł. 45 minut później przyjechał po nas autokar zastępczy (brawa za szybką akcję dla naszego pilota). Niestety szybko się okazało, że mamy kolejny problem, nie da się wyjąć bagaży (padła hydraulika). Pojechaliśmy zatem dalej beż bagaży…
W Meteorach byliśmy o 15:30 i zostało nam 20min na lunch. Jakimś cudem się udało (pyszne rybki). Z lokalnym przewodnikiem pojechaliśmy do żeńskiego klasztoru (byliśmy 30min przed zamknięciem), znowu nasz przewodnik jakoś załatwił nam wejście bez kolejki. W trakcie zwiedzania oczywiście się rozpadało, ale było warto. Wyszliśmy z klasztoru jako ostatnia grupa 🙂
Wracając wstąpiliśmy na punkt widokowy, który rekompensował trudy dzisiejszego dnia. Z racji opadów i godziny był on pusty. Zdjęcia wyszły świetne!
Ostatnim punktem naszego programu było zagłębienie się w tajniki pisania ikon. Tu zostaliśmy przywitani winem, a po krótkim pokazie każdy mógł kupić pamiątki i dewocjonalia (niektóre kosztowały 4000eu i więcej!)
Pod hotelem czekała na nas niespodzianka – nasz autokar z bagażami.
Bardzo dobrą kolację zjedliśmy o 19:00, a po niej klasycznie udaliśmy się na spacer. Trochę przypadkiem udaliśmy się do XI wiecznego kościoła, który był położony u samych stóp formacji skalnych, niestety nachylenia podejścia do niego pozazdrościłaby niejedna czerwona trasa narciarska!
Zmęczeni do hotelu trafiamy po 22:00, jutro zwiedzamy jeszcze jeden klasztor i potem wracamy na Korfu.
PS. Tu jest w niedzielę wielkanoc!
PS2. Robiąc zakupy w „domu ikon” każdy dostawał los… no i oczywiście wracamy do domu z ikoną, którą Szymon wygrał…