Mieliśmy jechać przez całą niedzielę, ale tydzień przed wyjazdem zmieniliśmy plany i tak dziś po 10:00 wyruszyliśmy na Wiedeń. Już na początku bez pośpiechu spędziliśmy prawie 30 minut na stacji benzynowej pod domem… Poza paliwem zakupiono hotdoga dla pasibrzucha 😉.
Początek ferii ma to do siebie, że pół Warszawy gdzieś wyjeżdża, a to oznacza, że praktycznie cała trasa przez łódź do Piotrkowa była jednym wielkim korkiem.
O 13:30 postanowiliśmy coś zjeść w KFC (MOP Wieszowa), niestety nie byliśmy jedyni – 30 minut czekania… W sumie mieliśmy godzinny postój.
Dalej było lepiej, paliwa miało starczyć do Brna, ale auto mimo jazdy na tempomacie postanowiło oszukiwać. Na 7 przejechanych kilometrów uciekało 10km zasięgu (elektryk czy co). Po zatankowaniu sytuacja się zmieniła i zasięg zaczął rosnąć… Finalnie średnie spalanie na czeskim paliwie jest o 0,5l niższe niż na polskim.
Za Brnem zrobiliśmy zakupy w Tesco i pojechaliśmy do Austrii. Zakup elektronicznej winiety poszedł sprawnie, droga do Wiednia pusta, w Sankt Polten byliśmy po 19:10.
Hotel Muse ma azjatycką restauracje, więc było gdzie zjeść obiad. Wieczorem udaliśmy się na spacer po wymarłym mieście.
Nareszcie coś drgnęło w relacjach 😉