Kolejna noc była dla mnie ciężka, tym razem chyba coś mnie dopadło. Wstałem mocno osłabiony dopiero ok 10:00 Ledwo wcisnąłem w sobie mikro śniadanie i zrobiłem z żoną testowy spacer po kempingu. Jakoś dałem radę, zatem po 12:00 wyruszyliśmy na pobliskie via ferraty się powspinać. Trasy bardzo urozmaicone dużo możliwości wyboru skali trudności. Dla mnie dzisiejsza wspinacza była 2x trudniejsza. Finałowy mostek przeszedłem asekurowany liną przez Szymona. Łącznie zrobiliśmy 3 trasy.
Wracając zrobiliśmy zakupy w sparze, a na kempingu Syn kupił sobie sznycelka. Ja poszedłem spać…
Oby jutro było lepiej bo czeka nas 10km wyprawa na supach.