Zachciało nam się dnia w pobliskiej Słowenii i plany mieliśmy ambitne. Niestety nie przewidzieliśmy nagłej zmiany pogody.
Udaliśmy się na Via Ferratę Dobršnik,trasa miała być nietrudna, blisko wodospadu, co w upalny dzień wydawało się dobrym pomysłem. Miało być blisko natury i rodzinnie. Przywitały nas pionowe ściany i mała liczba ułatwień, typu klamry. Dzięki pomocy, umiejętnościom technicznym syna i sprzętowi, który posiada do chodzenia po drzewach, udało mi się wyjść cało z najgorszych tarapatów. Wspinaczka okazała się wymagająca, a pogoda pogarszała się. Niewiele przed końcem trasy przyszła do nas burza, więc musieliśmy zejść z ferraty i odbić do lasu, podejść do góry i poszukać ścieżki wiodącej do zejścia. Mimo kurtek przeciwdeszczowych przemokliśmy niemożebnie, ale plan bezpiecznego dotarcia do auta się powiódł.
Potem pogoda się polepszyła, więc korzystając z okazji, pojechaliśmy zobaczyć skocznię w Planicy. Jezioro Bled musi poczekać na lepsze warunki…
Wracając, zjedliśmy obiad w spar’owej restauracji (za podobną ilość jak wczoraj zapłaciliśmy 50eu).
Jutro odpoczynek nad wodą lub wycieczka do Klagenfurtu – zobaczymy, na co pogoda pozwoli.