Do 10 udało nam się wymeldować, a że auto stało nie daleko to zrobiliśmy sobie poranny spacer z torbami. Do Berlina dotarliśmy przed 13 i utknęliśmy w korkach. Na szczęście miałem dobrego pilota który sprawnie nawigował do sklepu z … mrówkami.
Na miejscu okazało się że sklep jest zamknięty, ale otwarty. Rozmowa szybko przeszła na nasz rodzimy język bo obsługa jest z Polski. Finalnie stanęło że Młody ogląda sklep i wybiera mrówki, które kupujemy online i odbieramy je osobiście. Trochę taka procedura trwała ale wszystko skończyło się dobrze.
Po opuszczeniu Berlina auto przypomniało sobie że też chce jeść. Do granicy było 100km, zasięg rezerwy 120km. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować i dodałem 10l paliwa.
Polska… klasycznie rozczarowała brakiem kultury na drodze i na stacjach benzynowych, ogromnymi kolejkami po jedzenie na jedynym MOPie z restauracją (na płatnym odcinku autostrady).
Jedynym plusem był brak kolejek na SPO. Za to postaliśmy sobie przed Warszawą w zatorze autostradowym.
Do domu dotarliśmy o 20:30
Piękna wycieczka.
Aż łezka się w oku zakręciła, bo jakieś 25 lat temu zrobiłem podobna wycieczkę do Hamburga 😉
Ale zobaczyliście więcej, może jeszcze raz pojadę.
I szata graficzna strony jakaś nowa?
Jeszcze by się dzień przydał na zwiedzanie, ale go nie było. Natomiast szata graficzna lubi się zmieniać 😀 Czy się sprawdzi… zobaczymy.