Pomysł pojawił się nagle, podczas rozmów z Sergiem, że jedzie na IFA (targi elektroniki). Szybka decyzja, polowanie na hotel i w piątek po 17.00 wyjechaliśmy na Berlin. Łatwo nie było, najpierw objazd A2 z powodu wypadku, potem średnia pogoda, tłumy pojazdów, mecz w radiu (nasi przegrali 3:1 z GER). No ale wreszcie po 0.00 przyjechaliśmy. Automat w hotelu wydał nam klucze (elektroniczne) i poszliśmy spać. Ranek zaczęliśmy po 8:00, a po 9:00 już jechaliśmy do centrum. „Wyrzuceni” na Alexanderplatz zaczęliśmy zwiedzanie, o 10:00 wjechaliśmy na wieżę TV z prędkością 6m/s. Cena za tę przyjemność wysoka, ale widoki bardzo fajne – WARTO było wydać 50EU. Następnie po zakupieniu biletu grupowego na komunikację miejską, wsiedliśmy w metro U8 i pojechaliśmy obejrzeć Flakturm Humboldthain ( pozostałości obrony przeciwlotniczej Berlina z czasów WWII ). Kolejna fajna atrakcja, dodatkowo mieści się w bardzo ciekawym parku. Jest tu też rozarium i coś na kształt ogrodu chińskiego. Kolejna „atrakcja” to galeria Knauchof, gdzie trafiliśmy na atak Star Warsów Lego, my natomiast udaliśmy się po Playmobile. Wyszliśmy o 80EU biedniejsi, ale za to największą torbą 😀 Następny punkt naszego planu to przejazd piętrowym autobusem pod Bramę Brandenburską, niestety przygotowania do turnieju skoków o tyczce uniemożliwiły zrobienie fajnych fotek. Potem pieszo doszliśmy do miejsca, gdzie był bunkier Hitlera. Kolejny punkt wycieczki to Plac Poczdamski i szukanie sklepu Lego 😀 . Zapomnieliśmy jak tam wejść (tzn wejść do wyjścia) . Sam sklep tym razem rozczarował asortymentem. Po przerwie na jedzenie pojechaliśmy w kierunku zoo. Tym razem obejrzeliśmy kościół pamięci i fontannę, która jest na tym samym placu. Do aquarium nie dotarliśmy, bo Szymon chciał do zoo. Tu trochę oglądaliśmy, trochę się bawiliśmy i zdzwoniliśmy z naszą „taxówką”. Złapał nas też deszcz, ale uciekliśmy do nowego pawilonu papug. Na koniec pojechaliśmy metrem U12 pod Stadion Olimpijski, gdzie po 18:00 przyjechało Taxi i zabrało nas… na zakupy 🙂 .
W Wildau (A10 Center) byliśmy przed 19.00, zjedliśmy (każdy co innego), zrobiliśmy małe zakupy w Realu i chwilę po 20.00 wyruszyliśmy w drogę do Warszawy. Pod domem byliśmy ok. 0.45.