Pojechaliśmy dziś zdobywać okoliczne Beskidy.Odwiedziliśmy bożka Radegasta, którego siedzibą jest góra Radhost. Droga przypomniała nam czasy przedszymonowe, kiedy pokonywaliśmy tę samą trasę, tyle że na rowerkach, a nie samochodem.
Nadarzyła się okazja, by przyszły maratonowiec wypróbował hamulce w rowerku – działają bez zarzutu.
Po drodze na górę spotkała nas trąba powietrzna.
A zejście z góry okazało się dla niektórych z motorkiem w pupie bardzo szybkie (zjazd Szymona i pęd taty za rowerem), a dla innych nieco wolniejsze (mamy człapu-człap).
Tak minął ostatni dzień tych wakacji…