Dziś był dzień zakupowy, czyli raj dla Szymona (i Mamy). Z rana w samo południe pomknęliśmy w stronę Frydek Mistek i odwiedziliśmy jeden z ulubionych sklepów zabawkowych syna. Mały kupił sobie samochód i kosiarkę, oraz za namową Mamy lalę, którą można kąpać w wanience z prysznicem (wszystko w obrzydliwie różowym kolorze). Nie był to jednak hit zakupowy tego wypadu.
Szymon od pewnego czasu marudził rodzicom o rowerze z hamulcem. Weszliśmy więc do Sportisimo i… przepadliśmy. Chyba specjalnie na syna czekał tam aluminiowy, niebiesko-czerwony rumak biegowy, z regulowaną wysokością siodełka i kierownicy, oraz oczywiście z hamulcem. Dalej były nudne dla jednych a ciekawe dla innych zakupy piwem i świeżym winem płynące.
W drodze powrotnej skoczyliśmy jeszcze na chwilę z ziemi czeskiej do polskiej z misją zakupienia w Biedronce jedynych serków, które Szymon toleruje. Z węgierskich,słowackich i czeskich produktów przetestowaliśmy kilka i żaden – słownie żaden – nie zdał egzaminu. Ponieważ zapasy żywieniowe Szymona wyczerpały się już przedwczoraj, mieliśmy poważne dylematy natury żywieniowej (skąd wziąć biedronkowe serki? cytrynową Nałęczowiankę? biszkopty Petitki?)Na szczęście wizyta w Cieszynie rozwiązała te problemy.
Po powrocie spłukani z kasy rodzice pozazdrościli synowi rowerowania i wypożyczyli sobie rowerek dla dorosłych.
A teraz ojciec udał się w ramach ścieżki zdrowia na nocne bieganie za synem i jego nowym bajkiem.
(fotki wiczorem – kolo północy)