Plan był idealny, na śniadanie przychodzimy już w narciarskich ubraniach, parkujemy blisko wyciągu i zabieramy gigantowe narty na wczorajszą trasę. Niestety, mimo że byliśmy wcześniej niż wczoraj, to parking był już zajęty, co gorsze zrobiło się cieplej i śnieg był wolniejszy, mimo kilku prób nie udało nam się pobić wczorajszego rekordu…
Po godzinie postanowiliśmy jechać wyżej, zostawiliśmy zabrany z auta zestaw nart (gigantowe – długie, ciężkie, o 18m średnicy skrętu i freestylowe – krótkie, lekkie, o ok 10m średnicy skrętu). Łatwo nie było, bo gigantowe dobrze się czuły przy prędkościach powyżej 50km/h na równych – co najmniej czerwonych – stokach. Dodatkowo do ich prowadzenia potrzeba dużo więcej siły. Dlatego co zjazd się zmienialiśmy.
Finalnie jazdy zakończyliśmy po 13.00 w restauracji na sznyclu i specku. Teraz czas na drobne zakupy i pakowanie, jutro niestety wracamy.
PS
Po dwóch sezonach jazda jazda na gigantowych nartach wreszcie zaczęła mnie cieszyć – jeszcze tylko trzeba by wzmocnić mięśnie nóg i bioder, by nie umierać po 3km zjazdu.




Comments are closed.