Nie wstajemy skoro świt bo nikt nie miał siły, pogoda jakaś dziwna niby słońce ale nie ma porannego wiatru, sporo chmur na niebie. Tankuje jeszcze auto i dolewam oleju (pewnie znowu auto trochę go zużyje). Wyruszamy koło 10, w Torbole korek, do autostrady jedziemy raczej wolniej niż szybciej. Znowu omijamy przełęcz Brenera uciekajac w kierunku Trzech dolin. W Lienz jesteśmy po 14, tu robimy przerwę na obiad i zakupy do PL. Po godzinie wyruszamy w dalsza drogę, po kolejnej godzinie docieramy do autostrady (tak to jest jak się jedzie za tirem co blokuje cały ruch na jednopasmowej drodze).
Skręcając na Salzburg spodziewałem się miłej autostrady, to co dostałem mocno mnie zaskoczyło, przełęcz na 1400m npm, płatny tunel, upał a po chwili burza i 20C mniej, działo się sporo jak na 120km jazdy. Na szczęście za Salzburgiem pogoda się uspokoiła, tiry zniknęły i jakoś ostatkiem sił dotarliśmy do Linz.
Kemping mamy nad jeziorem, jako że byliśmy przed 20 to załapaliśmy się jeszcze na sznycle w restauracji (były pyszne, szczególnie te w trzech smakach). Po kolacji poszliśmy obejść jezioro i jakoś tak 10.000 kroków się zrobiło.
Ps auto zrobiło 600km z ogonem na jednym zbiorniku ze średnim spalaniem ok 7,5l szok 😀