Zgodnie z prognozą nocą była burza, znowu piorun przywalił gdzieś blisko, rano było szaro buro i ponuro. Zebraliśmy dobytek, zrobiliśmy ostatnie zakupy, rozliczyliśmy się za kemping i przed kolejnym deszczem wyjechaliśmy w podróż do domu.
W międzyczasie przyszły wyniki rekrutacji do liceum. Szymon dostał się do szkoły pierwszego wyboru – gratulacje.
Tym razem jechaliśmy drogą przez Graz, czyli czekało nas zdobycie przełęczy na wysokości ponad 1000m n.p.m. Oczywiście na nowym holowniku nie zrobiło to żadnego wrażenia.
Pod Wiedniem robimy sobie przerwę na jedzenie. Wiedeń jak zwykle jest zakorkowany, ale długo nie stoimy. Przed granicą z Czechami skręcamy do winnego miasteczka Poysdorf, które jest naszym celem podróży.
Na kemping docieramy po 16, a obsługa będzie od 18, idziemy zatem na miasto. Miasteczko nie jest duże, ale ile ma winnych piwniczek… No i ma winomaty 😆
Najedzeni i opici wracamy na kemping, po zameldowaniu robimy sobie jeszcze spacer nad jeziorko. Jutro ostatni etap naszej wakacyjnej przygody.