Dziś wybraliśmy się na przełęcz San Pellegrino, jest tam ośrodek narciarski i trasy dla nart biegowych. Klasycznie pierwszy zjazd rozpoczęliśmy po 10, najpierw jeździliśmy po południowych stokach (bardzo fajna trasa 50/51), a potem wjechaliśmy na Col Margherita i zaczęliśmy zwiedzać północne rejony. Tu było więcej jazdy freeride dla syna, udało się nam dojechać nawet do Falcafe, ale że to miasteczko jest zaledwie na 1000m n.p.m, to warunki były fatalne (zresztą na tym zjeździe zaliczyłem upadek). Po 14.00 wróciliśmy na południowe stoki i po zjedzeniu pizzy udaliśmy się do snowparku. Jako że Szymon miał dziś Flow to jeździliśmy do 16:00. Wracając zabraliśmy mamę z tras biegowych i wróciliśmy do domu.
PS. Dziś Syn dał mi jedne ze swoich nart do testów i chyba już mu ich nie oddam. Bardzo fajne te „slalomki”, fakt, że wymagają mocniejszych nóg do pracy, ale coś za coś.