Dziś było czuć że Szwajcaria jest blisko, pogoda zmieniała się tu jak w kalejdoskopie. Burze, słońce, zimno, gorąco.
Rano było oberwanie chmury z gradem. Prawie nam urwało przedsionek, o dziwo supy nawet się nie ruszyły z miejsca postoju. Do okoła przyczepy po burzy mieliśmy nowe jezioro i znaleźliśmy przemoczonego ptaszka. Na szczęście po wysuszeniu i nakarmieniu odleciał. My cały poranek graliśmy w Monopol.
Później były supy w wodzie, zakupy i jak poszliśmy na popołudniowy trening to znowu zagrzmiało. Zabrakło nam 5min, dobiegliśmy przemoczeni…
Wieczorem niebo było bezchmurne z księżycem nad jeziorem.
Dziś jedliśmy najlepszą pizzę na mieście. Lokal z kebabami, ale piec do pizzy opalany drewnem. Pizza po 6EU i … nie da się tego opisać. PYCHOTA