Świeradów dzień na nartach

Dziś przeszliśmy samych siebie, no ale po kolei…

Rano było już gorąco, do kolejki weszliśmy o 9:30, 10min później rozdzieliliśmy się na podgrupy. Sekcja zjazdowa testowała stok przy +15C i pełnym słońcu. Pierwszy zjazd i mimo letnich temperatur okazało się że da się jeździć. Niestety czasem nie mamy wpływu na to co się zdarzy, jechaliśmy spokojnie koło 50km/h, ba wytracaliśmy już prędkość (GPS wskazał 43km/h) i nagle nie utrzymałem prawej narty, dalej pamiętam jak przywaliłem plecami i kaskiem w stok. Młody powiedział że po stracie narty obróciło mnie w powietrzu (straciłem drugą nartę i kije) i po klasycznym „frontflipie” zakończyłem jazdę plecami na stoku. Zbieranie się trochę trwało, a tu nagle na stoku pojawił się skuter GOPRu. Ale nie chodziło o mnie jak przez chwilę myśleliśmy, pojechał dalej. Kask sprawdzony pobieżnie chyba nie wymaga wymiany. U mnie na pewnie będzie problem z mięśniami szyi przez kilka dni. Strach pomyśleć co by było gdybym był bez kasku i żółwia… Do końca porannej sesji jeździliśmy wolniej. Ze stoku zeszliśmy po 14, chwilę poczekaliśmy na Grecki obiad i po domowej konsumpcji (to wcale nie jest takie złe), znowu wybraliśmy się na stok. Tym razem wszystko się zgrało i pierwszy szybki przejazd był po sztruksie. O biciu rekordów nie było mowy ale 6 z przodu znowu się pojawiła. Potem już można było szkolić technikę i freestyle 😉 Jazdy zamknęliśmy przed 21:00 z dziennym przebiegiem ponad 50km (tylko zjazdy). Oczywiście w drodze do domu była jeszcze pizza.

PS

Wreszcie wiemy na czym polega jazda na nartach większości Polaków: Tłoczą się przed otwarciem, zjadą raz, narzekają na złe przygotowanie stoku i na leżakach czekają na poprawę warunków (niezależnie czy to sesja poranna czy wieczorna). Oczywiście uprzednio zaopatrując się w pobliskiej gastronomii w piwo, wino, małpki i frytki.

Swoją drogą kto dopuścił do sprzedaży alkoholu w okolicach wyciągów…