Wyjechaliśmy przed 9:00, zostawiliśmy mamę w Jakuszycach (z nartami oczywiście) i pojechaliśmy do Szklarskiej. Przyzwyczajeni do Świeradowa podjechaliśmy pod samą stację i oczywiście zobaczyliśmy parkingowy koniec świata (aż strach myśleć jak to w weekend wygląda), już mieliśmy robić drugie kółko po mieście, ale nagle zgarnął nas miejscowy na swoje podwórko – 30zł Z plusów było blisko do wyciągów. Zakup karnetów szybko poszedł, kolejek do wyciągów mimo tłumów, nie było. W sieci pisali że dwuosobowe kanapy są dla cierpliwych i mieli rację. Wjechaliśmy obie sekcje i mogliśmy szaleć. Pierwszy zjazd „lola” w końcu znajduje się w top10 najdłuższych tras w Polsce. Do połowy było fajnie, potem wyszły korzenie, kamienie, roztopy. Jakoś dojechaliśmy. Na dole okazało się że do tych kanap jest mega kolejka, a znowu 6 osobowe krzesło stoi puste (mimo że nadal na dole są tłumy ludzi). Tym razem był szybki wjazd i pojechaliśmy śnieżynkę. Najlepsza trasa !! Męczyliśmy ją do końca. Te zakręty, ściany lodu, było super. Oczywiście im później tym gorzej ale to już klasyka przy tych temperaturach. Do domu wróciliśmy szczęśliwi i ujechani.
Dziś nie ma wieczornej sesji 😉