Rano noga znacząco nie różni się od tej z wieczora, ale mogłem pojechać do sklepu i apteki. Tam dowiaduje się o sklepie medycznym w Wiśle, gdzie po śniadaniu kupuje ortezę.
Okazuje się że tak odziany mogę jechać na rowerze. Zatem po chwili zbieramy się do Bielska.
Po 13 docieramy pod Szyndzielnię gdzie odkrywamy że nie wszystko jest takie jak się spodziewaliśmy. Oznakowanie dojscia do wyciągu z parkingu, same schody w budynku dolnej stacji (a są bilety rowerowe) no i na końcu samoobsluga z przyczepianiem rowerów do gondoli.
Na szczęście na górze są mapy i dobre oznakowanie tras.
Zaczynamy od rocknrolla (trasa niebieska) pierwsza sekcja jest trudna i fizyczna, ale potem robi się miło. Niestety na końcu trzeba zaliczyć podjazd co nie podoba się naszemu zjazdówcowi.
Po dotarciu na Kozią gorę posilamy sie i udajemy się na kolejną niebieską trasę (zachwalaną przy sąsiednim stoliku).
Twister faktycznie okazał się super wyborem. Bardzo rytmiczna trasa która nawet bez nogi dawała dużo radości 😉
Po skończonym zjeździe czekało na przejechanie prawie 5kn przez miasto do miejsca gdzie zostawiliśmy rowery.
Na kempingu po zdjęciu buta okazało się że moja noga zmieniła kolor i teraz widać co i gdzie jest stłuczone itp. Cóż trochę się to będzie goić 😪
Wieczorem udajemy się jeszcze na spacer na lody i piwo. No a na kempingu będziemy robić spagetti.