Dziś trochę z przypadku wylądowaliśmy na sadybie, a że po wczorajszym supy były w bagażniku… Byliśmy po 13, najpierw długo szukaliśmy miejsca by zaparkować na osiedlowych uliczkach (przy jeziorku jest kilkanaście miejsc parkingowych niestety). Gdy dotarliśmy na plaże przeżyliśmy szok sodoma i gomora to mało powiedziane. Pijane towarzystwo które tłumnie nawiedziło okolicę, chyba mocno z przypadku bo często latało w samej bieliźnie a nie w kostiumach. Zero przestrzegania jakichkolwiek zasad o maseczkach czy tez 2m odległości nie wspomnę. Szybko zwodowaliśmy deski i ja wróciłem zostawić rzeczy w aucie. Na szczęście po odpłynięciu od plaży zrobiło się bardzo fajnie. Fal i skuterów nie było i nagle okazało się że wczorajsze problemy ze sterowaniem zniknęły. Zrobiliśmy rundkę dookoła jeziora we trójkę, Testowaliśmy różne konfigurację i było ok, no poza dwójką dorosłych na jednym supie 😉
Z ciekawostek o ile Zegrze łagodnie schodziło w głąb, to tu każdy krok wymagał sporej uwagi. Będąc może 2m od szuwar gdzie wydawało się nam że czuć dno pod wiosłem, razem z Młodym zaliczyliśmy kolejny test wyporności kamizelek.