Wielkanoc

Najpierw była rewia mody na śniadaniu (nie nasza), potem wielkie żarcie (długo by wymieniać, co było). My po śniadaniu w odróżnieniu od innych hotelowych gości poszliśmy „w las”. Na początku było to tylko jezioro, ale potem las też się znalazł. Z lasu wygonił nas dziwny odgłos… to były quady. Poszliśmy za nimi. Okazało się, że ich bazą był nasz hotel. Co było dalej wdać niżej.
Zaczęło się niewinnie:

Niestety dalej było tylko gorzej 😀

W końcu jakoś nam się udało zabrać małego quadowca do hotelu. Co prawda ciągle dopytywał się o basen i plac zabaw. Trochę trwało, zanim udało się nam go przekonać do wyjazdu do miasta w celach obiadowych.
Po powrocie… tak, poszliśmy na basen i w zasadzie można by w tym miejscu zakończyć relację 😛


Basen w naszym wykonaniu wygląda obecnie tak: 1000 zjazdów rurą, wycieczka do gorącego basenu na zewnątrz, 500 zjazdów rurą, gorący basen. Na dodatek Szymon w gorącym basenie pozbywa się rękawków i ćwiczy nurkowanie, pływanie, skakanie, wyławianie aparatu z dna basenu, uciekanie (w wodzie), szukanie księżyca i gwiazd.
PS
Jutro ma tu być upał 😀