Powrót do domu miał być spokojny, łatwy i przyjemny… Był szalony jak zawsze. 😀
Zaczęło się normalnie: pakowanie, pożegnanie, a potem – wyjazd. Następnie miała być szybka wizyta w Czechach po buchticzki, piwo i słodycze. I dalej przez Wrocław do domu. Niestety w Brumovie sklepy zamknięte, a jedyny otwarty nie posiadał żadnych buchticzek poza makowymi. :/
Jadąc w kierunku granicy, sprawdziliśmy wszystkie sklepy, ale sukcesu zakupowego brak. :/ Podjęliśmy więc decyzję, że jedziemy na Trutnova. Niby 35km, ale już po chwili okazało się, że w Czechach niektórych dróg się nie odśnieża, tylko zamyka na zimę i tak nasza podróż łącznie wydłużyła się o 90km…
Na szczęście było warto, bo w Albercie kupiliśmy wszystko, co trzeba, a nawet więcej. 🙂
Potem było już z górki: Lubawka – Bolków – Wrocław – Łódź – Piotrków – Mszczonów i byliśmy w domu po 21:00, czyli z ok. 4h opóźnieniem… 😛