We wrześniu popełniłem wpis który został mocno zweryfikowany przez życie. Zatem pora na kolejną część wrażeń.
Mając możliwość i zgodę właściciela pojeździłem „prosiakiem” tydzień do pracy w styczniu i udaliśmy się nim na narty do Włoch w lutym. Pozwoliło mi to na przejechanie ponad 3000km jako kierowca tym samochodem. Cóż musze odszczekać to co o nim napisałem. Oczywiście spalanie jeszcze bardzie wzrosło, turbodziura przy niskich prędkościach nadal jest, brakuje mi również podgrzewania przedniej szyby, ale…
Już rozumiem co to jest gen samochodu sportowego, na czym polega fenomen porsche i mimo, że to nie jest 911 czy inny kultowy model a jedynie „porsche dla ubogich” to potrafi dać tyle radości z jazdy jak żadne inne auto.
Zestrojenie układu kierowniczego, zawieszenia, hamulców (niezależnie od prędkości), przestronna i wygodna kabina dla pasażerów (mimo że narty ledwo się mieściły) no i to co tygryski lubią najbardziej (a nie da się tego legalnie poczuć w PL) radość z jazdy – na szczęście celowo wybrałem powrót z nart przez Niemcy.
Ten samochód jak tylko mu się na to pozwoli (przycisk sport) staje się potworem, o ile wyprzedzanie przy prędkości 100km/h nie jest obecnie żadnym problemem dla większości aut, to powtórzenie tego przy 200km/h już mocno ogranicza ilość pojazdów, a jeśli dorzucimy do tego jakikolwiek brak wrażenia że jedzie się 200km/h to już robi się bardzo „ekskluzywnie”. A przecież to auto może jechać z prędkością ponad 250km/h. Niestety przy 220km/h dostałem zakaz dalszych testów Vmax 😛
Szkoda tylko że aktywny tempomat jest jedynie do 160km/h