Burza przed którą ledwo uciekł mechanik rozszalała się na dobre. O 19:30 dostajemy informacje (na aplikację festiwalową) o ewakuacji ludzi. W niepewności śledzimy relacje i mapy pogodowe do 22:00. Chile później przychodzi upragniona informacja o wznowieniu fastiwalu i o aktualnym występie naszej głównej atrakcji Marina Garrixa.
Zatem chwilę przed 23 wyruszamy, po drodze jemy jeszcze coś w KFC i po ponad godzinie (korki przed parkingiem) docieramy na festiwal. Oczywiście w międzyczasie zmienia się godzina koncertu z 2:00 na 1:00 i przez to ledwo docieramy na czas (pod sceną byliśmy 0:50) No ale od parkingu do tej sceny było ok 3km marszu…
Tu powinien być opis koncertu, ale brakuje mi słów by go opisać. Było FANTASTYCZNIE, długo mocno i tak jak sobie nie wyobrażałem. Wiem że pomogła pogoda a w zasadzie jej brak, odwołane inne koncerty przed (Dua Lipa itp). Normalnie koncert miał trwać ok 90min. Martin skończył mocno po 130 min.!!
Jako że było już jasno jak opuszczaliśmy festiwal to w drodze powrotnej poza hotdogami na BP udaliśmy się na plażę. Niestety wschód słońca był za chmurami ale i tak było warto
Do „hotelu” docieramy chwilę po 5:00 i idziemy spać