Dziś wreszcie udało mi się wyjść z domu, kierunek Paczkomat. Odziany w co potrzebne udałem się na 5km „spacer”.
Szkoda tylko że ludzie mają jakiś odruch buntu, bo w maseczce czułem się jak jakiś kosmita. Szczególnie buntują się rowerzyści bo na 20 spotkanych tylko dwóch jechało w czymś co zakrywa usta i nos…
Rowerzyści tak szybko jadą, że wirus ich nie dogoni…
A serio to w Śródmieściu i na Bielanach trafiają się i rowerzyści i piesi bez masek.
A na prowincji, w okolicach farmy, to można rzec, że trafiają się rzadko w maseczkach 😉 😉