Tym razem wzięłam udział w wyścigu po dwutygodniowej infekcji i równie długiej kontuzji. Niećwiczone regularnie biodra dają o sobie znać, zwłaszcza po dłuższym biegu. Moja kategoria wiekowa była w tym roku wyjątkowo rozpięta – 30-45lat. Oczywiście podium zajęły zawodniczki ledwo co 30+ 😉 Znam je wszystkie z wtorkowych treningów. Mają przeszłość biegową, ciągle pływają,ćwiczą i trenują – taka z nich raczej wysportowana młodzież.
Byłam w swojej kategorii siódma. Do sukcesów zaliczam: niewywalenie się na trasie – niektórzy zaliczali dziwne upadki – oraz nieotrzymanie żółtej kartki. Szłam zgodnie z zasadami fairplay, raz nawet zostałam pochwalona za wzorcowy chód 🙂 A to na tym etapie najważniejsze. Oczywiście jak się zachowuje wzorcową technikę, nie zawsze da się zachować równie dobre tempo. Zwłaszcza jeśli widzi się tylu cyborgów dookoła, z dużo lepszymi warunkami naturalnymi do uprawiania nordicu – długimi rękami i nogami. Im przychodzi bez trudu to, co ja muszę wypocić i co muszę nadrobić za pomocą odpowiedniej techniki 😉
Dostałam też w pakiecie dodatkową porcję pokory. To, że na treningach często jestem w czołówce, nie oznacza, że nagle zacznę wygrywać. To, że jest się coraz lepszym, nie znaczy, że nie znajdą się dużo lepsi ode mnie. Może za kilka lat moja wytrwałość zostanie nagrodzona jakimś wyższym miejscem. Teraz widać to jeszcze nie to miejsce, nie ten czas.