Dziś miałem okazję przejechać się „super samochodem” za jaki uchodzi pojazd ze stajni Porsche. Odkąd pamiętam auta tej marki uchodziły za sportowe maszyny, obiekt pożądania i wysokiego statusu kierowcy 😉. Skoro trafiła się okazja to trzeba było korzystać.
Porsche Macan S, trzy litrowa benzyna, napęd na 4 koła, ponad 300 koni pod maską. To takim samochodem wybraliśmy się na wycieczkę.
Początkowo nie było źle, siedzi się wysoko, dużo elektroniki w środku umila czas i pilnuje by fajnie się jechało. Na autostradzie adaptacyjny tempomat, łatwość wyprzedzania i… przekroczenia dopuszczalnej prędkości. Auto kosztuje tyle co większa kawalerka w Warszawie. Niestety rozczarowało…
Spalanie, mocniejsze wciśnięcie gazu i wiadro paliwa znika. Jazda po mieście, czy grzecznie po autostradzie nic nie zmienia. Zejście poniżej 10l/100km jest chyba niewykonalne…
Turbodziura, mam diesla i może dla tego tak ją czuję. Tu niestety nawet w trybie sport jest tak wielka przy niskich prędkościach, że szybciej gorąca herbata ostygnie niż to auto się zbierze…
Brak android auto, usilne wrzucanie trybu nawigacji do wyświetlacza z zegarami mimo że na ekranie obok jest włączona mapa, system ostrzegania przed zmianą pasa ledwo informuje o sobie. Imho za mocne wygłuszenie środka – wcale nie słychać pracy tego silnika. Nagłośnienie Bose też uszu nie urwało.
Podsumowując czasem lepiej żyć marzeniami, spotkanie z rzeczywistością może rozczarować. Szczególnie za taką cenę.