Dopiero dziś rano rozpoczęliśmy budowę naszej bazy. Na plaży oczywiście też się pojawiliśmy i syn uczył mnie snorkelingu z tą super maską z decathlonu – spodobało się. Graliśmy też w piłkę wodną, tu mamy małym problemem z ilością siły z jaką synek rzuca piłką. Cóż niektórzy mieli by problem tak mocno ją kopnąć…
Po południu udaliśmy się do twierdzy Mirabela i jakoś tak samo wpadło 20 000 kroków. Przy okazji odkryliśmy dwie ciekawostki. Na kempingu jedzenie jest tańsze niż na mieście. Znaleźliśmy też miejsce gdzie jedna lokalsi ! Ceny bardzo fajne, porcje duże, jedzenie pyszne, lokal niewyględny.
Wieczorem wpadliśmy jeszcze na trochę na basen, poskładaliśmy zakupione w Wiedniu klocki LEGO i zjedliśmy grilla. Plany na kolejne dni mamy ciekawe, oby się wszystko udało.