Posiadanie zwierzątka takiego jak chomik to spora odpowiedzialność, o finansowej nie wspominając. „Już na zawsze stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś” – jak to mądrze prawił Małemu Księciu Lis. Na szczęście byliśmy na to przygotowani, że koszty utrzymania chomiczka przewyższą co najmniej stukrotnie jego rynkową wartość. Tak to już jest. Zakładając oczywiście, że nie przytrafią mu się jakieś straszne choroby, wymagające drogich badań, zabiegów i leków. A na to nie mamy wpływu, zwłaszcza biorąc zwierzę z kinderniespodzianki czy kupując je z zoologa.
By zapewnić naszej chomisi dobrostan, musieliśmy nabyć lokum o odpowiedniej powierzchni – najlepiej 120 na 60 cm – oraz jego wyposażenie: odpowiedni kołowrotek (co najmniej 28 cm dla syryjka); kuwetę z niepylącym, niepodrażniającym oczu piaseczkiem, wszak chomik to zwierzę półpustynne i potrzebuje piasku do pielęgnacji futerka; różne domki i kryjówki (bo chomik musi mieć gdzie się schronić, więc kilka różnych tuneli, mosteczków jest nieodzownych); do tego ściółkę (koniecznie odpylone trociny, ewentualnie trochę sianka i pochłaniającego wilgoć podłoża – na przykład odpylonej ściółki lnianej dla koni). To tylko podstawa podstaw, by zapewnić takiemu zwierzątku dobrą egzystencję, a zapewniam, że swoje kosztuje. Chomik nie może być również karmiony byle czym. Lubi świeże owoce i warzywa (nie wszystkie może jeść – niektóre spożywane przez człowieka są dla niego trujące!), ale podstawą diety tego ziarnojada jest odpowiednio zbilansowana karma. Najlepsze firmy ją produkujące to Mixerama oraz Futter Paradise (obydwie niemieckie i nie jest to przypadek). Oprócz ziarenek lubi też podjeść rybkę (suszone stynki są mniamuśne) czy suszonego mączniczka. Nie pogardzi też kawałkiem gotowanego jaja czy niesolonego kurczaczka.
Chomik potrzebuje też stałych kontroli weterynaryjnych. Na początku, do osiągnięcia przez niego dojrzałości, wystarczy jedna wizyta profilaktyczna raz na pół roku, potem warto odwiedzać lekarza co 3 miesiące (pod warunkiem, że nic się nie dzieje!). To jedne z największych twardzieli wśród zwierząt – chomik nie zdradzi, że coś go boli, bo od razu zginie w naturze. Dlatego ukrywa wszelkie niedyspozycje i choroby tak długo, jak to możliwe. A potem nagle pozornie „zdrowy” chomik pada z dnia na dzień… Weterynarz podczas rutynowego badania jest w stanie wykryć początki choroby. Często jedyną jej oznaką jest nieduża zmiana wagi pupila. Również czujne oko opiekuna może coś podejrzewać – każda drobna zmiana zachowania zwierzaka może świadczyć o bólu / chorobie. Wtedy to sygnał, że czas na lekarza. Nie ma co pytać w internecie: „Dlaczego mój chomik łysieje?”, bo przyczyn tego stanu może być przynajmniej kilka i tylko lekarz potrafi określić, która dotyczy naszego pupila. Oczywiście z chomikiem nigdy nie idziemy do psio-kociego weterynarza, to by było za proste. Weterynarz musi mieć specjalizację od zwierząt nieudomowionych / egzotycznych. A to też swoje kosztuje 🙂
Zwierzaczkowi trzeba też zapewnić wieczorny wybieg, co oznacza jakieś 1,5-2 godziny dziennego pilnowania zwierza, który w tym czasie beztrosko hasa sobie po domu. Wybieg musi być bezpieczny – zero dostępu do dziur w ścianach, kabli, miejsc, z których chomik mógłby już nie wyjść. Trzeba tez uważać, by nie zdeptać chomika lub by nie pożarł czegoś nieodpowiedniego.
Tak więc chomiczek to wcale nie aż tak proste zwierzątko w obsłudze, jak mogłoby się wydawać. I wcale nie tanie 😉 Poza tym, mimo różnych polecajek w internetach, ze swoim temperamentem zupełnie nie nadaje się dla małych dzieci, bo swój rytm dobowy ma taki, że będzie się z dzieckiem „mijał” – nasza Diba wstawała na początku ok. 23.00, dzieci powinny raczej o tej porze spać, a nie zaczynać dzień. Chomika w ciągu dnia się nie budzi, bo go to niepotrzebnie stresuje. Chyba że trzeba mu podać lekarstwo – jak mus to mus. Chomik też jest raczej zwierzątkiem do obserwacji niż interakcji, a tego trzylatek może za bardzo nie zrozumieć.