Niestety nasz chomiczek ma naturę uciekiniera, a co gorsza zawsze wykorzystuje każde najmniejsze nasze niedopatrzenie. W poniedziałek wieczorem Diba została odłożona do klatki, by po chwili, gdy my kładliśmy się już spać, z niej uciec. Jak zwykle udało się jej wydostać jednym z 3 wyjść. Następnie zwiedzała stół, by po chwili znaleźć się 76cm niżej na podłodze w salonie. Tutaj nasza chomiczka spędziła noc – znaleźliśmy gniazdko i ślady ząbków pod sofą (tu już kiedyś nam uciekła).
Niestety na dzień zostawiliśmy wszystkie otwarte drzwi, chomik zatem eksplorował mieszkanie dalej. Po zostawionych znakach wiemy, że był w szafie w małym pokoju, gryzł sznurówki w butach w przedpokoju, a swoją wycieczkę zakończył w kuchni…
Dopiero po powrocie ze szkoły i pracy przed 18.00 odkryliśmy brak lokatora. Bezowocnie szukaliśmy chomika do ok 22, po czym z niedowierzaniem odkryliśmy, że coś gryzie pod zlewem w kuchni. Rozłożyliśmy na podłodze różne smakołyki – zdziwiło nas, że Diba nie wychodzi… Zaczęliśmy więc podejrzewać najgorsze – uwięzienie małego stwora. Nawet po rozmontowaniu części szafek okazało się jednak, że ani pod, ani za nie ma chomika… Był tylko jeden trop, mały otwór w ścianie przy rurach od wody… To był dobry trop. Diba wlazła w ścianę, ale nie była w stanie już z niej wyjść.
Nie wiemy, ile czasu Dibuś spędził w ścianie, ale patrząc na jego stan, nie było to krótko. Po wydostaniu z potrzasku chomik utykał i strasznie chciało mu się pić. Dlatego następnego dnia pojechaliśmy na kontrolę do weterynarza.
Na szczęście okazało się, że nasz zwierzak ma tylko drobny obrzęk kolana lewej tylnej łapy i małe odwodnienie. Dibcia ogólnie poobijała się, poobcierała i straciła siekacza.
Po 3 dniach podawania leków, chomiczek doszedł do siebie i jest gotowy na kolejną przygodę… Nadal ciągnie ją do kuchni. Widać chomiczki mają krótką pamięć.