Wyjechaliśmy o 7:30, przejazd przez Polskę bez problemu. Największy szok to przejazd z odcinkowym pomiarem prędkości po budowanej autostradzie. Wszyscy grzecznie jadą, nikt nie wyprzedza – bajka. Czechy witają nas e-winietą (terminal na parkingu), po niecałych 3h jesteśmy w Austrii na granicy korek – kontrola wyrywkowa. Chwilę po 16 mijamy Wiedeń. Po 20:30 w deszczu docieramy na kemping w Salzburgu. Odrazu idziemy coś zjeść, na szczęście blisko kempingu jest pizza.
Podsumowując: 1000km, 13h jazdy w 90% na tempomacie, brak tirów. Nie było źle.