Jakiś tydzień temu auto zaczęło sypać komunikatami dotyczącymi wtrysków, jako że przegląd się zbliżał a nie za bardzo miałem czas i finanse na jakieś roboty… postanowiłem przeczekać. Niestety trzynastego auto się obraziło, komunikaty wyskakiwały jeden po drugim a finalnie do domu dojechaliśmy z działającymi światłami (reszta elektryki została odłączona – w ty wspomaganie, abs, esp i wszystkie inne układy potrzebujące prądu). Następnego dnia podładowałem akumulator i pojechałem do warsztatu – ładowanie starczyło na 3km a musiałem przejechać 12km 😉 Na szczęście tym razem obyło się bez wyłączania systemów. Auto zostawiłem, wróciłem rowerem. Telefon od mechanika robił wrażenie, padł akumulator, pasek akcesoriów i napinacze były uszkodzone, co grosza przez to (chyba) rozsypał się alternator. Najgorsze w tym wszystkim okazało się posiadanie systemu Start & Stop w aucie. Bo przez to cena naprawy auta poszybowała w górę… Jako że auto i tak miało zostać to postanowiłem zrobić dodatkowo roczny przegląd (płyny, filtry, sprawdzenie podzespołów). Finalnie naprawa kosztowała mnie 3700zł. Z jednej strony dużo, z drugiej strony alternator wytrzymał 10 lat i 350kkm, Akumulator zaliczył 5letni cykl pracy, 700zł poszło na roczny przegląd.