Tak jak wcześniej pisaliśmy, życie na wsi miało skończyć się z początkiem roku szkolnego. Życie napisało inny scenariusz i… bardzo dobrze 😉
Najgorsze miały być dojazdy. Wizja wyjazdu o 6:30, by uniknąć korków, zniechęcała nas do mieszkania tu w tygodniu. Rzeczywistość okazała się zaskakująco inna. Tak naprawdę dojazd do szkoły Syna zajmuje nam 30 minut (wychodzimy 20minut wcześniej niż w Warszawie / fakt – tam było pieszo, tu jest auto). Auto zostawiamy na jednym z P&R i 15minut później jesteśmy w pracy. Wracając, spotykamy się na P&R i… tu jest już dłuższy powrót, bo zawsze jest coś do załatwienia 😉 Tak czy siak około 17:20 jesteśmy w domu.
Żeby nie było, że tylko auto, Młody testował już powrót autobusem i też nie jest źle. A jeszcze mamy dziadków w odwodzie 😉
W Warszawie mieliśmy problemy z regularnym chodzeniem spać, tutaj póki co tego problemu nie ma. Dodatkowo pomiary wskazują, że śpimy dłużej, mimo że wstajemy wcześniej. No i krócej śpimy w weekendy.
Obecnie jedyny większy minus to, że auto trzeba częściej tankować, mimo że mniej pali…