Poranna pogoda nie zachęcała do wyjścia z pokoju, niestety Szymon był innego zdania i wyciągnął nas na dwór. Myśleliśmy, że w mieście nie będzie tak czuć tego okropnego, zimnego wiatru – myliliśmy się.
Sam Gdańsk nas nie zachwycił, dlatego dość szybko postanowiliśmy wykorzystać spacer w innym celu. Dzięki temu Szymon osobiście odebrał zakupioną na allegro bluzkę, a my mieliśmy szanse zwiedzić ujście Wisły.
W drodze powrotnej syn padł na dobre i nie ruszył go nawet powrót do hotelu, więc tata został wydelegowany po obiad – pysznego dorsza smażonego na masełku z czosnkiem.
Wieczorem wpadliśmy jeszcze poganiać się po placu zabaw.
PS Rano w buźce Szymona znaleźliśmy wyrżniętą prawą górną dwójkę. Teraz czekamy na lewą górną jedynkę – jest już blisko…