Dziś zwiedzaliśmy stolicę – Korfu (taka sama nazwa jak wyspy). Z hotelu wyjechaliśmy 8:30, zwiedzanie zaczęliśmy od ogrodów pałacu Achillion. Sam pałac od lat jest w remoncie… spodziewaliśmy się czegoś woow (była to w końcu posiadłość Cesarzowej Sissi), a było małe rozczarowanie. Dalej udaliśmy się na groblę biegnącą tuż przy lotnisku, z której to można podziwiać lądujące samoloty.
Następnie pojechaliśmy do miasta na spacer po nowej twierdzy, starówce i kilku ważnych dla mieszkańców kościołach.
Mamy fajnego przewodnika, dodatkowo zostaliśmy wyposażenie w radia do komunikacji – super pomysł. Zwiedzanie zajęło nam 2h, ale nam było mało to poszliśmy do starej twierdzy (naszym zdaniem dużo ciekawsza od tej nowej). Spotkaliśmy tam miejscowe jaszczury, widoki też były niczego sobie. Następnie poszliśmy na starówkę w celu zakupienia pamiątek, łatwo nie było bo 90% towaru zrobiona jest odpustowo. Na szczęście trafiliśmy do „stolarza”, który z drewna sam robił magnesy na lodówkę, a po chwili udało nam się jeszcze kupić też robiony ręcznie magnes z kamienia. Obkupieni zjedliśmy jeszcze coś w knajpie (za dużo mięsa – na szczęście sam do nas przyszedł „pies wybawiciel”).
Po dotarciu do hotelu znowu nas wezwała drzemka. Obiad zjedliśy bardzo delikatny, ale Szymon był szczęśliwy, bo była carbonara.
Wieczorem poszliśmy na krótki spacer nad morze zakończony obejściem wielkiej mariny.
I tak kolejny dzień kończymy z wynikiem ok. 30000 kroków w nogach.
Jutro wstajemy jeszcze wcześniej, bo o 8:30 mamy prom na drugą wyspę – będzie przeprowadzka 🙂