Już od jakiegoś czasu zbierałem się w myślach do zakupu roweru szosowego, ale zawsze były inne ważniejsze wydatki. W domu mamy też hybrydę roweru (MTB i szosy) która nawet wjechałem na przełęcz Stelvio. Z drugiej strony jazda z barankiem, rowerem na cienkich oponach kusiła.
Moda na gravele trochę pomogła, bo pojawiły się ramy z hamulcami tarczowymi a i ceny szosówek spadły.
W końcu zdecydowałem się kupić używaną szosę z hamulcami tarczowymi na pełnym osprzęcie shimano, z przednim karbonowy widelcem i kołami na sztywnych osiach. Wybór padł na Krossa Vento 4.0
Pierwsza jazda pokazała że było warto: karbonowy widelec naprawdę pomogą na lokalnych szosach, opony 28 mają dużo mniejsze opory toczenia niż posiadane wcześniej 32, szosowa geometria endurance jest całkiem wygodna, na rowerze panuje „straszna” cisza, a przyzwyczajenie się do baranków było bardzo szybkie, no i ten czerwony kolor 😀