Wyruszyliśmy po 9 rano i od razu utknęliśmy, próbując wyjechać z naszej kochanej stolicy. Po 4 godz. mijamy Częstochowę i utykamy w krótkim korku przed Katowicami. Następnie podziwiamy asfalt, stojąc dobre 20 min. w Pszczynie (megakorek - gratulacje dla inż. ruchu, który zamiast obwodnicy, postawił 4 x sygnalizację świetlną na odcinku 4 km). Polskę opuszczamy o 16.00 i kierujemy się na Tryniec, gdzie mimo objazdu ruch jest płynny. Na kemping docieramy przed 17.00 i tu zaczyna się nasz dramat :( Podczas testowania nowych rozwiązań w konstrukcji przyczepki na jaw wychodzi straszna sprawa: nie wzięliśmy ze sobą dyszla !!dyszla!! więc z sakwiarskiej majówki nici :(. Na szczęście okolice piękne, rowery całe, ochota do jazdy jest. Szybka decyzja: będzie majówka MTB. Wieczorem wyskakujemy na miasto po piwo, żarcie i na smażony ser z tatarką i hranolkami.
Ups… czegoś brakuje |
Kemping |
Nasz sprzęt |
Główny zapominalski |
Pociąg opodal |
Kret i piwo |
Siłaczka |